|
|
 Niewolnik swojego zapachu
13.08.1985 godz. 8:43
Dworzec kolejowy
Pociąg z przerażającym gwizdem wtoczył się na stację. Jeszcze
zanim umilkły hamulce z okien na peron posypały się śpiwory,
a krótko potem wytoczyła się rozhukana ciżba punków zmieszana
z podenerwowanymi mężczyznami wracającymi z pracy oraz kobietami
w kolorowych, letnich sukienkach.
– Ja was poprowadzę – krzyknął Czochol dzierżąc w prawej ręce
namiot, w lewej jabola – byłem tu rok temu, kiedy Siekiera dała
taki koncert, że aż miałem mokro. Znam Jarocin jak własną dziwkę.
Kochanie, to oczywiście nie o tobie.
– No myślę – Księżna nie wyglądała na zadowoloną. To pewnie
przez podróż w tłumie u boku spoconych, pijanych ludzi w dusznym
przedziale i jeszcze ten jej Czochol, którego nie bez przyczyny
tak nazywali.
– Ej ty, Ciechowski, zgol tę grzywkę – pijany pancur dość mocno
potrącił Czochola. Jolce też się dostało rykoszetem, ale Leszczu
zdążył ją złapać, w końcu po coś z nim była – Republika się
sprzedała. Jak cię zobaczę jeszcze z tym na głowie, to masz wpierdol
– wykrzesał z siebie i runął jak długi na chodnik. Zapewne przyczyną
tego była starannie osuszona butelka po "Uśmiechu kombajnisty"
włożona w boczną kieszeń spodni uszytych z firanek PKP.
– Idziemy na pole namiotowe – rzucił krótko Leszczu udając, że
nie dostrzega wianuszka gapiów, jaki się wytworzył wokół nich.
13.08.1985, godz. 10:43
Komenda Rejonowa MO w Jarocinie
Inspektor śledczy Przemysław Walkowiak siedział przy swoim biurku
i porządkował dokumentację. Ze ściany bacznie przyglądał mu się
portret Gierka, choć jego dekada dawno już minęła.
– Alek! Cho no tu! – zawołał młodszego pomocnika. Blond główka
przystojnego chłopca pokazała się w drzwiach – jak tam na mieście?
Spokój?
– Spokój, panie inspektorze.
– Świetnie – pomyślał – oby Halinka urodziła, jak to całe szambo
się skończy.
...
Przeczytaj całość na stronach "Polityki"! :)
|